Według eksperta dokładanie samorządom obowiązków bez stosownego wyposażenia ich w środki finansowe to „stały motyw niezadowolenia wszystkich przedstawicieli samorządu od jego restytucji w 1990 roku”. Jak podkreśla, musi dojść do uzgodnionej wyceny wykonania każdego zadania.

Katarzyna Kubicka-Żach: Przedstawiciele samorządów podkreślają, że ich obowiązki i prawa są gwarantowane Konstytucją. Tymczasem dochodzi do prób odebrania samorządom niektórych kompetencji. Dlaczego?

Janusz Paczocha, ekspert FOR, były prezydent Bytomia, radny w 5 pierwszych kadencjach samorządu terytorialnego: Zasady konstytucyjne dotyczące podziału władzy, w tym decentralizacji, są zapisane jednoznacznie, zatem ustawowe próby ograniczania kompetencji samorządu terytorialnego są naruszeniem Konstytucji. Utożsamiam się z przedstawicielami samorządów w tym zakresie.

Uściślając to stanowisko, chcę dopowiedzieć, że strona rządowa zdaje sobie sprawę z tego, iż aby wprowadzić zasadnicze zmiany w sposobie zarządzania państwem, musiałaby doprowadzić do nowelizacji Konstytucji. Jeżeli się tego nie podejmuje, to znaczy, że chce ograniczać kompetencje samorządów krok po kroku, licząc na to, że strona samorządowa się nie zorientuje albo uzna, że każda z tych małych prób jest zbyt drobna, żeby robić o nią „awanturę ogólnopolską”.

Od dawna pan obserwuje takie próby?


- W poprzednich dwóch kadencjach Sejmu codzienne potyczki na forum Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu były wystarczająca formułą ucierania się stanowisk, ogólne normy współpracy rządu i samorządu nie były naruszane. To co się dzieje w tej kadencji, nazwałbym kroczącym zamachem stanu.

Dlaczego aż tak mocno?

- Zasady podziału władzy są jasno zapisane w Konstytucji, władza centralna nie może przejmować wykonywania zadań, które mogą być zrealizowane na szczeblach niższych. Łamanie tych zasad, czyli zasady subsydiarności i decentralizacji władzy, jest dla mnie kroczącym zamachem stanu.

Jakie mógłby pan podać przykłady?

- Są to, można powiedzieć, drobiazgi, próby, które nie spowodują retorsji ze strony wszystkich jednostek samorządu. Przykłady? Centrum Doradztwa Rolniczego. Wiadomo, że to struktura ogólnopolska, która ma swoje ośrodki regionalne – ośrodki doradztwa rolniczego. Jeżeli funkcjonowały dobrze i nie było zastrzeżeń, to po co było to zmieniać? To nie jest instytucja o ważkich kompetencjach. Mimo to ośrodki  zostały podporządkowane ministrowi rolnictwa, co ograniczyło kompetencje samorządów wojewódzkich.

Gdzie jeszcze było podobnie?

- Wojewódzkie fundusze ochrony środowiska (WFOŚiGW). Współpraca przez wiele lat układała się co najmniej dobrze. Ta wyspecjalizowana instytucja pomagała samorządom w absorpcji środków państwowych i unijnych, realizowała wspólnie bardzo poważne inwestycje związane z ochroną środowiska i gospodarką wodną. Do tej pory za właściwy uznawano taki podział kompetencji, że głos decydujący w obsadzie rad nadzorczych i zarządów tych struktur na szczeblu wojewódzkim należał do samorządów. Środki były zagospodarowywane najtrafniej i najoptymalniej.

Dlaczego?

- Właśnie ze względu na zasadę subsydiarności. Władze samorządowe lepiej wiedzą, jakie są priorytety w uruchamianiu tych środków. W takim razie nowelizacja przepisów, żeby strona rządowa uzyskała bezwzględną większość w radach nadzorczych i przesądzała o obsadzie zarządów jest przejęciem władzy w WFOŚ.
 

Szukasz więcej informacji dotyczących samorządu?
Poznaj LEX Administracja >>
Zdobądź wiedzę, dzięki której Twoja praca stanie się łatwiejsza


Jeden z ostatnich przykładów to drogi lokalne…

- To zasadnicze nieporozumienie. Od wielu kadencji jest klarowny podział na drogi lokalne, czyli gminne, powiatowe, drogi wojewódzkie i krajowe, a w ślad za tym  rozdział, jeśli chodzi o zarządzanie tymi drogami i ich utrzymanie. Za drogi lokalne, gminne odpowiadają gminy. Na utrzymanie,  modernizację czy rozbudowę dróg wydają one środki własne i wspomagają się ze względu na wagę tego zadania kredytami.

Jeżeli jest możliwość pozyskania środków dotacyjnych czy unijnych, to obojętne czy to gmina czy powiat – trzeba im w tym pomagać. Jeśli rząd chce pewne działania przyspieszyć, niech zwiększy pulę na te zadania, ale niech nie wywraca do góry nogami uporządkowanego sposobu postępowania, kto jest przyznającym środki i w związku z tym nadzorującym rzetelność  ich wydawania, a kto odpowiedzialnym za wykonywanie zadania. To clue problemu.

Mógłby to Pan wyjaśnić?

- Jeśli w imieniu rządu większą pulą miałby dysponować minister za to odpowiedzialny, a wchodzi tu w grę kwestia koordynacji powiązań dróg krajowych z wojewódzkimi i powiatowymi, albo w imieniu rządu wojewoda – to jest to  funkcja nadzorcza. Polega ona na sprawdzaniu, czy środki są wydane zgodnie z przeznaczeniem, czyli pod kątem celowości oraz we właściwy sposób – czy przy wyłanianiu wykonawców nie doszło do marnotrawstwa. To przecież podział klarowny i obecnie funkcjonujący. Ten mechanizm się sprawdza. Jeżeli coś w nim możemy skrytykować, to tylko permanentny niedostatek środków.

W podobnym duchu odbyła się „burza w szklance wody”, jeśli chodzi o urzędy pracy. Gremia samorządowe protestują przeciwko psuciu tego, co dobrze działa. Chciano przejąć kontrolę nad urzędami pracy, a przecież to zadanie samorządu i powinny mieć do tego narzędzie w postaci struktur – powiatowych urzędów pracy oraz środki na zwalczanie bezrobocia. Ucichło, bo ministerstwo pracy wycofało się. To kwestia równie poważna jak WFOŚ.

Czym może skutkować odbieranie kompetencji samorządom dla nich samych?

- Mieszkańcy mogą nie być zadowoleni z poziomu usług, jakie dostarcza im gmina. Niezadowolony obywatel ma prawo spodziewać się, że władze gminy czy powiatu zorganizują coś lepiej, zrobią jeszcze więcej. A tu dochodzi do odbierania kompetencji tym jednostkom samorządu terytorialnego. Takie zmiany wprowadzają niepotrzebny zamęt w dotychczasowych zasadach funkcjonowania struktur państwa i po stronie rządowej, i po stronie samorządowej. Natychmiast pojawia się większa liczba nieporozumień i nieład. Tym gorzej dla obywateli. Gdy ten bałagan zacznie być opanowywany, to mamy prawo oczekiwać poprawy wykonywania usług publicznych. A ta poprawa nie nastąpi.

Dlaczego pan tak sądzi?

- Ponieważ centralizacja zawsze łączy się z pogorszeniem jakości wykonywania tych zadań. Odsunięcie zarządzania danymi problemami na szczebel wyższy, jego centralizacja, zawsze kończyła się źle – pogorszeniem jakości wykonywania usług oraz opóźnieniami. To dwa podstawowe mankamenty.

Kwestia dokładania samorządom obowiązków bez stosownego wyposażenia ich w środki finansowe. Czy można temu zaradzić?

- To jest stały motyw niezadowolenia wszystkich przedstawicieli samorządu od jego restytucji w 1990 roku. Nie można tu powiedzieć niczego nowego. Rozwiązanie jest jedno – na forum Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu powinna ta sprawa zostać rozwiązana systemowo.

Po co mamy każdego roku przy konstruowaniu budżetu państwa i potem przy sprawozdaniach z wykonania tego budżetu, spotykać się i za każdym razem mówić to samo – „nie doszacowaliście”, „musieliśmy dopłacić” i „domagamy się rekompensaty”. A strona rządowa odpowiada – „nie, to wy źle gospodarujecie” itd.

Jakie to rozwiązanie?

- Rozwiązanie systemowe jest oczywiste. Musi dojść do uzgodnionej wyceny wykonania każdego zadania. Chodzi o wycenę rozumianą jako swoiste uśrednienie - w skali kraju, albo regionalnie. Zgodnie z danymi resortu finansów koszty wykonania poszczególnych usług różnią się w gminach w różnych częściach kraju.

Może to wynikać z wielu powodów – np. zadanie jest bardziej skomputeryzowane, wykonuje je pracownik o mniejszym stażu pracy, a więc niżej opłacany. Uśrednienie musi być oparte na uczciwym  kompromisie. Potem należy zapisać to w przepisach, to w tym przypadku niezbędne.

Dlaczego do tej pory nie udało się tego zrobić?


- Jeżeli nie sięga się po oczywiste rozwiązanie, czyli mechanizm wyceny i aktualizacji tych kosztów, żeby na tej podstawie naliczać dotacje na poszczególne zadania zlecone oraz subwencje -  a to wydaje się tak proste do zrobienia - to znaczy, że się na tym korzysta. Każdego roku jest okazja do tego, żeby nie doszacować i przyznać mniej środków. I jeszcze jedno - należy przestać traktować ten temat jako stały przedmiot sporów.

Dziękuję za rozmowę.