Przy okazji 25. rocznicy pierwszych wyborów do rad gmin prof. Kieżun ocenia, że samorządu nie udało się uchronić przed tym, na co cierpi cała polska administracja - przed gigantomanią, czyli - według niego - nadmiernym rozrastaniem się jednostek organizacyjnych.

Jednym z przejawów owej gigantomanii - zdaniem eksperta - był powrót do idei powiatów. Dla przywrócenia tych jednostek samorządu w 1999 roku nie było innego uzasadnienia innego niż polityczny - mówi Kieżun. "To miała być - i jest - struktura służąca zapewnieniu stanowisk ludziom władzy i budowaniu podstaw elektoratu w terenie. Wówczas mówiono mi o tym otwarcie: budujemy powiaty, to będzie nasz teren wyborczy, tam będziemy mieć swoich ludzi" - zaznaczył.

Jak mówił, odbudowanie powiatów było działaniem "wbrew zdrowemu rozsądkowi i ogólnoświatowym trendom". "Likwidację średnich szczebli samorządu obserwowałem w latach 80. jako ekspert ONZ w Burundi. A potem przyjechałem do Polski i z przerażeniem zobaczyłem, że odbudowujemy powiaty" - powiedział. W jego ocenie gminy i województwa wystarczyłyby dla decentralizacji państwa.

"Stworzono też - równolegle do państwowych urzędów wojewódzkich - samorządowe jednostki tego szczebla" - zaznaczył profesor. Jak tłumaczył, w wyniku tej reformy funkcjonują państwowe urzędy wojewódzkie kierowane przez mianowanego przez premiera wojewodę i samorządowe wojewódzkie urzędy marszałkowskie. "To jest fenomen w skali światowej" - podkreślił.

"Jak się spojrzy z kolei na strukturę wewnętrzną obu urzędów, to na każdym szczeblu są wydziały, które zajmują się tym samym i nikt nie wie, jakie są odrębne kompetencje" - mówił.

Według niego zatrudnienie w administracji samorządu terytorialnego między 1990 r. a 2007 r. wzrosło o ponad 250 proc. "I ta liczba po każdych wyborach się zwiększa" - przekonuje. "W tych jednostkach zatrudnionych jest bardzo wielu pracowników i oni, by zachować pracę, szukają sobie zajęcia. To powoduje np. masę zmian przepisów szczegółowych, one co roku się zmieniają" - mówił.

Prof. Kieżun uważa, że walkę z gigantomanią należy zacząć od likwidacji powiatów. Co jednak ze zwolnionymi pracownikami? "To bardzo proste" - odpowiada Kieżun. "Wystarczyłoby czerpać z pozytywnych doświadczeń innych państw. W Kanadzie w ramach reformy administracji zwolniono 45 tysięcy pracowników. Nie pozostawiono ich jednak samym sobie. Dano im dwukrotnie tańsze kredyty na rozwinięcie własnej działalności albo możliwość współuczestniczenia w już istniejącej działalności. To kapitalnie zdało egzamin" - mówił. Dodaje jednak: "U nas to jest o tyle niemożliwe, że nawet gdybyśmy chcieli dać kredyty, to nie mamy banków, które mogłyby je dać. Są raptem trzy banki polskie, a żaden bank zagraniczny nie da dwa razy tańszego kredytu".

Ekspert proponuje, by kompetencje powiatów przekazać gminom. "To wszystko w myśl generalnej zasady, że najważniejszym ośrodkiem władzy jest ten, który jest najbliższy obywatelowi. Po przejęciu kompetencji powiatów gminy powinny zostać odpowiednio rozbudowane. Dlaczego po prawo jazdy mamy jechać do powiatu? Czy nie możemy załatwić tego we własnej gminie?" - mówił Kieżun.

Prof. Kieżun podkreśla, że samorządy obciąża także dominacja partii w życiu publicznym. Profesor uważa, że w wyborach samorządowych nie powinny być wystawiane listy partyjne. "Na listach powinny być osoby mające realne kompetencje do zarządzania gminą czy województwem" - zaznaczył. Ekspert jest za wyłanianiem osób zarządzających gminą i województwem w wyborach bezpośrednich, w jednomandatowych okręgach wyborczych; dotyczy to także wojewodów.

"Administracja jest pełna ludzi bez kwalifikacji" - mówił profesor. "Wprowadzenie racjonalnego systemu doboru kadr wymaga przede wszystkim zmiany myślenia i podwyższenia poziomu etyki. Na wszystkich poziomach, nie tylko tym samorządowym. Nie do akceptacji jest powierzanie funkcji ministrów czy wiceministrów osobom bez żadnej wiedzy, którzy nigdy w administracji nie pracowali. Najważniejsze jest, by byli lojalni wobec swojego przełożonego, reszty się nauczą. I potem wchodzi minister do gabinetu i nie wie, co ma robić. Prosi sekretarkę, by mu powiedziała" - mówił.

"Jesteśmy też niesłychanie zapóźnieni. W 2015 r. administracja w Polsce jest minimalnie zinformatyzowana, co sprawia, że wszystko trzeba załatwiać osobiście w urzędzie" - dodaje.

Profesor podkreśla, że reforma samorządu wymaga dokonania szczegółowej analizy przez specjalistów od teorii zarządzania.

Kieżun jest zdania, że błędem było powierzenie reformy samorządowej wyłącznie prawnikom, bez zaangażowania teoretyków zarządzania. Według niego skutkiem tego jest m.in. nadmierne obciążanie samorządów zadaniami. "Jedną z podstawowych zasad teorii zarządzania publicznego jest dostosowanie zadań do możliwości. To oznacza, że na wszystkie obciążenia muszą być odpowiednie środki pieniężne. Tymczasem stale do samorządów przychodzą zarządzenia, że trzeba coś zrobić, ale nie daje się na to pieniędzy" - mówił.

(PAP)