Patryk Ciurak: W opublikowanym w miesięczniku Samorząd Terytorialny (10/2014) artykule pt. "Kodeks urbanistyczno-budowlany a zmiany w systemie zarządzania przestrzenią w Polsce - wybrane zagadnienia." zgłasza Pan następujący postulat zmian w systemie zarządzania przestrzenią: "Plan zagospodarowania przestrzennego województwa powinien być w pewnym przynajmniej zakresie dokumentem wiążącym organy gminy oraz inne podmioty gospodarki przestrzennej. Powyższe należy odnieść przede wszystkim do zamieszczonych w nim inwestycji celu publicznego o znaczeniu ponadlokalnym."

Czy nie stworzy to sytuacji, w które samorząd województwa w rzeczywistości będzie autorytarnie decydował o rozwoju poszczególnych gmin?

Czy powyższe rozwiązanie nie idzie za daleko w ograniczaniu samorządności gmin, być może ograniczając zaspokajanie potrzeb mieszkańców?

Jak to ma się do art. 164 Konstytucji przyznającego szczególne miejsce gminy w samorządzie terytorialnym IV RP?

Maciej Jacek Nowak: Moim zdaniem, nie ma takiego zagrożenia. Tak jak wskazywałem w artykule, w planie zagospodarowania przestrzennego województwa wiążące powinny być przede wszystkim regulacje odnoszące się do inwestycji celu publicznego. Nie chodzi więc o to, żeby województwo dyktowało gminie, jak ma zagospodarować cały teren, ale dbało o realizację kluczowych inwestycji celu publicznego. Można podkreślić, że na różnych etapach proceduralnych ten kierunek jest zachowany w obecnych przepisach - problem stanowi to, że obecny stan prawny - chyba trochę wbrew pierwotny założeniom ustawodawcy - nie sprawdza się w tym zakresie. Można dodać, że obecnie również na szczeblu krajowym (chociażby w specustawach) mamy sytuacje, kiedy gminie można narzucić określone zagospodarowanie terenu. Tak więc większym problemem jest to, aby wskazane powyżej założenia okazały się w praktyce efektywne - i temu ma służyć zmiana skutków planu województwa. Aby wyeliminować wszelkie wątpliwości dotyczące ograniczania władztwa gmin, można jeszcze bardziej doprecyzować zakres inwestycji celu publicznego.


PC: W artykule wspomina Pan o wprowadzeniu "(...) możliwości dokonywania uzgodnień i zawierania umów pomiędzy wójtem (burmistrzem, prezydentem miasta) a różnymi (...) inwestorami publicznymi zainteresowanymi uchwaleniem lub zmianą miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego w zakresie inwestycji celu publicznego. Koszty sporządzenia lub zmiany planu w zakresie przygotowania inwestycji celu publicznego powinny obciążać inwestora. W tym kontekście można zaznaczyć, że inwestor powinien być również stroną zobowiązaną do naliczenia i wypłaty odszkodowań dla właścicieli nieruchomości (...)."

Czy nie obawia się Pan, że powyższe rozwiązanie stwarza bardzo szerokie pole do korupcji w samorządzie?

MJN. Sytuacji korupcjogennych nigdy nie da się wykluczyć. Tym niemniej po pierwsze, nie oceniam, żeby proponowana zmiana jakoś szczególnie prowokowała zachowania korupcyjne. Inwestorem będzie przeważnie podmiot publiczny, który również działa na podstawie konkretnych przepisów. Sytuacja ta niewiele różniłaby się od obecnej procedury odszkodowawczej kierowanej względem gminy. Po drugie, znacznie ważniejszy wydaje mi się cel zmian: efektywne zagospodarowanie terenów pod ważne inwestycje publiczne i ograniczanie sytuacji, w których regulacje prawne blokują realizację sensownych rozwiązań. To chyba zresztą szersza prawidłowość - moim zdaniem przy zbyt wielu regulacjach prawnych ustawodawca koncentruje się zbyt mocno na bocznych wątkach, tracą przy okazji z horyzontu istotę sprawy.

PC: Bolączką wielu miast, a zwłaszcza metropolii, jest ich gwałtowny rozrost na zewnątrz. Łatwiej jest bowiem sprzedać niezagospodarowany teren na obrzeżu miasta i stworzyć nowe osiedle, niż mądrze zagospodarować tereny bliżej centrum. Dla miast jest to łatwy, choć jedynie pozorny zysk. Za kilka lat bowiem mieszkańcy tych terenów będą domagać się lepszych dróg, doprowadzenia komunikacji miejskiej, budowy żłobków i przedszkoli etc.

Czy w związku z tym uważa Pan, że proponowane przez Komisję Kodyfikacyjną Prawa Budowlanego zmiany są wystarczające by zapobiegać tym procesom?

Czy skłonią samorządy do tworzenia mądrze zaplanowanej "tkanki miejskiej"?


MJN: Rozwiązania na pewno idą w dobrym kierunku. Na szczególną akceptację zasługuje zwłaszcza postulat usunięcia decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu - obecnie jest to instrument zarządzania przestrzenią wprowadzający najwięcej chaosu, bałaganu i niepotrzebnych sporów. Ciekawy jest również pomysł wyznaczania w studiach uwarunkowań obszarów zabudowy (i obowiązkowych dla nich planów miejscowych). Wydaje się jednak, że można rozważyć ich uzupełnienie. Pewne konkretne wskazówki w tym zakresie podaje w licznych publikacjach i wystąpieniach przewodniczący Komitetu Przestrzennego Zagospodarowania Kraju, prof. Tadeusz Markowski. Wskazać tu można między innymi na jeszcze bardziej radykalne ograniczenie możliwości zmian zagospodarowania terenu - zwłaszcza na cele mieszkaniowe.

Już teraz zamów prenumeratę roczną miesięcznika Samorząd Terytorialny>>>

 

 imagesViewer