Dla samorządowców najważniejsze są media lokalne. To chyba nic dziwnego, że wójt czy burmistrz postrzega media miejscowe, jako te, które są dla niego najistotniejsze, gdyż ma z nimi bezpośredni kontakt. 
Specyficzna rola mediów, które powinny patrzeć władzy na ręce w przypadku małych urzędów może być zaburzona. jak dziennikarz, który jest krewnym czy sąsiadem burmistrza ma go kontrolować.
Okazuje się, że media lokalne także mają swoje defekty - wyjaśnia autorka badań Izabela Bogdanowicz z Uniwersytetu Warszawskiego, która przeprowadziła wywiady w 40 gminach. - Media postrzegane są nie jako czwarta władza, ale pierwsza. Ale bardzo racjonalne jest to spojrzenie. Włodarze gmin i miast doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak różni są dziennikarze. Uważają, że mało jest profesionalnych dziennikarzy.
Jakie jest wyobrażenie o dziennikarstwie wśród urzędników gminnych? Wójtowie i burmistrzowie chcą ingerować w teksty dziennikarskie. Posądzają dziennikarzy o niekorzystne intencje.
Kontakt z mediami bywa kuriozalny. Do takich wypadków należy informowanie dziennikarzy tylko w czasie konferencji prasowych organizowanych po 3-4 miesiącach od wydarzeń,aby powiedzieć jak pracuje samorząd.
- To jest kompletny brak profesionalizmu po obu stronach - komentuje Izabela Bogdanowicz. - Wstrząsające jest stwierdzenie jednego z urzędników, który mówi, że dziennikarz stworzył własny obraz, a urzędnikowi zależy na innej wizji - dodaje. - Powstaje pytanie, czy obraz urzędnika jest ważniejszy niż dziennikarza?
Urzędnicy zarzucają mediom poszukiwanie sensacji, brak obiektywizmu i informują na piśmie tylko o wybranych sprawach. Ponadto obie strony przy braku dobrych relacji postępują nieetycznie. Wbrew przepisom zobowiązującym urzędników do udzielania informacji, daje dziennikarzowi embargo na informacje, wstrzymując publikację To jest łamanie prawa - twierdzi Bogdanowicz. Efekt? Urzędnik przekazuje lokalnej społeczności, to co chce, jak i kiedy chce.