Chodzi o kompleks składający się z restauracji, hotelu i domków kempingowych. Sąsiedzi wytoczyli właścicielowi obiektu proces cywilny za krzywdę wywołaną jego działalnością. Przedłożyli sądowi opinię sądowo-psychiatryczną, z której wynikało, że cierpią na nerwicę a jej źródłem jest hałas, szczególnie całonocne imprezy i zachowanie biesiadników.

Z opinii wynikało, że leczenie nerwic jest mało skuteczne, jeśli utrzymuje się czynnik stresowy. Małżonkowie proces wygrali, ale problem nie został rozwiązany - imprezy nadal są organizowane.

RPO: prawo pozwala ograniczyć negatywny wpływ na zdrowie psychiczne

Rzecznik Praw Obywatelskich wniósł do starosty o wszczęcie postępowania administracyjnego w tej sprawie. W jego ocenie właściwą decyzją powinno być orzeczenie o nieorganizowaniu nocnych imprez.

Adam Bodnar powołał się przy tym na przepisy Prawa o ochronie środowiska.

- Określa ono m.in. zasady odpowiedzialności tego, kto oddziałuje na środowisko, w tym na zdrowie ludzi. Jeśli jakaś działalność ma na to negatywny wpływ, organ administracji może nakazać ograniczenie takich działań - zaznaczył.

Przypomniał, że w lutym br. Naczelny Sąd Administracyjny uznał w jednej ze spraw dotyczących negatywnego oddziaływania składowiska odpadów na zdrowie ludzi, że pod tym pojęciem należy rozumieć nie tylko zdrowie fizyczne, ale także psychiczne. Ten wyrok umożliwił wniosek do starosty.

Działalność restauracji nie może ograniczać naszych praw
Dyrektor zespołu prawa administracyjnego i gospodarczego w Biurze RPO Piotr Mierzejewski podkreśla, że sprawa jest precedensowa.

- Człowiek jako element środowiska ma prawo być traktowany tak, aby czyjaś aktywność negatywnie na niego nie oddziaływała. W tym przypadku działalność obiektu hotelarsko-restauracyjnego nie tylko wpływa negatywnie na zdrowie psychiczne małżonków ale też ogranicza ich prawo do prywatności - mówi.

Wskazuje, że ograniczone jest też prawo do niezakłóconego korzystania z własnego domu czy ogrodu oraz odpoczynku i spędzania u siebie czasu w przyjemny sposób.

- Dotychczas organy administracji nie podejmowały w takich przypadkach działań. Argumentowały, że nie mają instrumentów prawnych. Powołując się na pogląd NSA, wskazujemy staroście na taką właśnie wykładnię przepisu Prawa o ochronie środowiska. Gdyby nie przyjął tej wykładni, jako strona postępowania poddamy sprawę pod kontrolę sądowoadministracyjną - zaznacza.